Kontakt z galerią
od poniedziałku do piątku od 10:00 do 17:00
Pełne dane kontaktowe
14dni na zwrot
darmowa
dostawa
Promocja
Filtrowanie
Kategoria/technikanie wybrano
Tematykanie wybrano
Obrazy na prezentnie wybrano
Cenanie wybrano
Szerokośćnie wybrano
Wysokośćnie wybrano
Kolor obrazunie wybrano
Kierunki w sztucenie wybrano
Sortowaniedomyślnie
wyczyść filtry
Filtruj
Zobacz kategorie

Wojciech Ćwiertniewicz „Poza jakimkolwiek miejscem”


Twórczość malarska Wojciecha Ćwiertniewicza jest dzisiaj zdecydowanie rzadkim przykładem systematycznego, bo codziennego, sumowania tematów oraz form malarskich. Narzucony sobie przed laty reżim „ani dnia bez kreski” krakowski artysta przedsięwziął, jak się wydaje, nie tylko ze względu na samą ekonomię sztuki, ale – być może – był to również ukłon dla Apellesa, który rzekomo upodobał sobie portretowanie z jednej strony człowieka i jego naturalnego środowiska, zaś z drugiej – symbolicznych alegorii. W tym rozumieniu mamy tu kontynuację ulokowanego historycznie antycznego sporu pomiędzy mimetyczną symulacją a metaforą, co jest narracją, jak się wydaje, bliską także Wojciechowi Ćwiertniewiczowi, chociaż nie opowiada się on ani po stronie Zeuksisa ani po stronie Parrasjosa. Jak najbardziej konkretną tego egzemplifikacją są akty i cykle abstrakcyjnych obrazów krakowskiego malarza. Nie ma w tej postawie niczego niecodziennego, gdyż podobne przykłady możemy odnaleźć w samym sednie tak cenionego przez malarza dyskursu modernizmu. Dowodzą tego chociażby antropometryczne anioły „błękitnej epoki” Yves’a Kleina, które byłyby ikonograficzną wersją tradycji Zeuksisa, podczas gdy jego monochromatyczny cykl abstrakcji w opatentowanym przezeń kolorze IKB to już dykcja Parrasjosa…
Trudno nie zgodzić się z Anną Markowską, że podobna formalnie menażeria wynika z immanentnie tkwiącej w artyście potrzeby oraz „rozkoszy meandrowania”. I faktycznie, kiedy przyjrzeć się obrazom Ćwiertniewicza, powstającym na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat, nie sposób nie dopatrzyć się w nich reperkusji żonglowania najróżnorodniejszymi konwencjami, które na pozór mogą wydawać się efektem konfuzji tematycznych skojarzeń i pozornie niewspółmiernych, często przypadkowych realności. W malowanych w ostatnich latach dziełach artysty rzuca się w oczy ich dynamiczny przepływ, co niekiedy może kojarzyć się z pstrą estetyką figur przemieszczających się w kalejdoskopie.
Prezentowane na najnowszej wystawie obrazy Wojciecha Ćwiertniewicza przedstawiają spektrum inwariantnych postaci niebieskich „chmurek” o fraktalnej konsystencji. Ich owalne i poniekąd organiczne formy z historycznego punktu widzenia mogą przypominać podobne strukturalne rozwiązania, jakie występują m.in. w obrębie pierwszej awangardy już u Joana Miro i Hansa Arpa, zaś z drugiej strony pojawiają się w bliskiej autorowi twórczości Jadwigi Maziarskiej i Marii Jaremy – artystek związanych z Krakowem i Tadeuszem Kantorem.
Praktyka malarska Ćwiertniewicza zasadza się – bez wątpienia – na dialogu z tak opowiedzianą historią sztuki i – generalnie – ideą referencji. Artysta kładzie ogromny nacisk na rewaloryzację estetycznej jakości, na wymogu dobrego rzemiosła i afirmacji powtórzenia obecnego w malarskim geście. Tym sposobem Ćwiertniewicz powtarza wszystkie aktywności i gesty modernistów, a jednocześnie konfiguruje się wobec tautologii, którymi przerzucają się wszyscy postmoderniści, począwszy od ulubionego przezeń Andy’ego Warhola, skończywszy na Davidzie Hockneyu. Takie najwyraźniej jest prawo fraktali w tej naszej post-błękitnej epoce…

Roman Lewandowski