Kontakt z galerią
od poniedziałku do piątku od 10:00 do 17:00
Pełne dane kontaktowe
14dni na zwrot
darmowa
dostawa
Promocja
Filtrowanie
Kategoria/technikanie wybrano
Tematykanie wybrano
Obrazy na prezentnie wybrano
Cenanie wybrano
Szerokośćnie wybrano
Wysokośćnie wybrano
Kolor obrazunie wybrano
Kierunki w sztucenie wybrano
Sortowaniedomyślnie
wyczyść filtry
Filtruj
Zobacz kategorie

Serdecznie zapraszamy do lektury wywiadu z Joanną Wiater - Laureatką konkursu Untouchable organizowanego przez portal Gallery Store

Twoje prace dalekie są od przedstawień ładnych widoczków czy typowych portretów - skąd ten wybór?

 

J.W: Moim założeniem było połączenie klasycznego malarstwa realistycznego z tematyką współczesną, bliską mojemu życiu. Chciałam w ten sposób uzyskać pewne uczucie dyskomfortu u  widza. Z jednej strony obraz jest „dobrze” namalowany z drugiej przedstawia sytuacje moralnie brudną i niewygodną – w pewien sposób gwałcąc zasady malarstwa akademickiego.

Od początku chciałam w swoich pracach mówić o sobie i zdarzeniach, które naprawdę miały miejsce.  W związku z tym, że rzeczywistość ta nie była estetycznie „ładna” również i moje obrazy takie nie są. Zresztą jak wiadomo pojecie piękna jest względne i subiektywne.

Co chcesz powiedzieć przez swoją twórczość?

 

J.W: Myślę, że chciałabym na razie tylko opowiedzieć o uzależnieniu, o różnych jego aspektach. Pozostawiam odbiorcy dużą swobodę interpretacyjną . W malarstwie Bardziej niż na bezpośrednim przesłaniu zależy mi na emocjach. Jeżeli widz poświeci chwile swojego czasu na zastanowienie, jeżeli mój obraz sprawi ,że coś go poruszy – jest to już dla mnie sukces.

Mam tez w sobie pokłady ekshibicjonizmu, potrzebę mówienia o sobie, nawet jeśli to obnażenie, przyznanie się do prawdy jest niewygodne.

Temat , który realizuje obecnie w malarstwie – nie jest wyborem na całe życie. Myślę ,że jest to forma malarskiej spowiedzi, umiejscowienie swojej artystycznej tożsamości, w końcu zaznaczenie obecności. Prawdopodobnie w niedługim czasie nadejdzie moment „zamknięcia tematu” wtedy zacznę realizować cos innego. Zakładam jednak ,że zawsze będzie to prawda o mnie i moim życiu, w którym trzeźwość jest priorytetem.

Jeśli chodzi o działania interdyscyplinarne, czy rzeźbę interesuje mnie głównie problem tolerancji, społecznej różnorodności, jednostki jako indywiduum. W granicach tej tematyki na razie chciałabym się poruszać.

Wybierając taką tematykę i przedstawiając ją w tak szczególny sposób nie obawiałaś się, że niektórzy ludzie mogą pomyśleć, że to jest pewnego rodzaju pochwała dla uzależnień?
 

J.W: Zawsze zdawałam sobie sprawę, że taka interpretacja jest prawdopodobna. Nie mam jednak wpływu na odbiorcę. Chciałam by moja krytyka ,nietrzeźwego życia była nienachlana. Nie chce umoralniać, epatować tragedią i dramatem – chce zrelacjonować swoje wspomnienia. Moralną ocenę pozostawiam widzowi.
Bliska jest mi hermeneutyczna koncepcja dzieła sztuki, Gadamera – odbiorca ma prawo do własnej interpretacji, tak jak ja mam prawo do próby przekazania pewnych treści, efekt jest jednak uzależniony od wielu czynników. Dlatego zostawiam to – wiem co jest we mnie, wiem co chce powiedzieć. Najważniejsza jest uczciwość wobec siebie.

A znajomi prezentowani na Twoich pracach nie mają obiekcji?

 

J.W: Zdjęcia, z których korzystam nie należą do mnie. Proszę wybrane osoby o udostępnienie prywatnych albumów  – zwykle bardzo chętnie się nimi dzielą. Dostaje często porcje zdjęć pozowanych lub z klasycznymi „uśmiechami do kamery” – dlatego ostatecznie przeglądam wszystko, nawet zdjęcia, które właścicielowi nie wydaja się interesujące. To właśnie wśród nich znajduje te „prawdziwe”. Wybieram tylko takie, które w jakiś sposób działają na mnie , są naturalne, mają w sobie pewną przypadkowość. Później  odpowiednio je kadruje.
Obraz „Rafał” przedstawia chłopaka, który już nie żyje – namalowanie go było swego rodzaju upamiętnieniem jego osoby, próbą uchronienia od zapomnienia. W tej sytuacji czułam się wręcz w obowiązku namalowania obrazu. Jestem przekonana ,że Rafał ucieszył by się, że powstał jego portret.

Myślę, ze bohaterowie moich obrazów godzą się na wykorzystanie ich prywatnych zdjęć , bo  intuicyjnie rozumieją różnicę miedzy rozpowszechnianiem  wizerunku na zdjęciu a obrazie. Zdjęcie jest bowiem swego rodzaju dokumentem a obraz interpretacją. Ostatnio zaczęłam również pracować nad obrazami przedstawiającymi osoby anonimowe. W tym wypadku zdjęcia wybieram pod kątem moich wspomnień czy skojarzeń, odtwarzam swoją przeszłość poprzez przedstawienie nieznanych mi osób.

Malujesz bardzo realistycznie, często Twoje prace są mylone z fotografiami - ile czasu zajęło Ci opanowanie warsztatu oraz jak długo zajmuje Ci praca nad jednym obrazem?

 

J.W: Realizm moich obrazów jest tylko pozorny. Pracuje z fotografia ale jest ona tylko punktem wyjścia, nigdy sztywnym dyktatem. Myślę, że przekładam język fotografii na język malarstwa – dokładnie tak jak powstaje filmowa adaptacja książki czy sztuki teatralnej. Malarstwo rządzi się zupełnie innymi prawami niż fotografia – często to co na zdjęciu jest dla odbiorcy czytelne – na obrazie staje się błędem perspektywicznym czy kompozycyjnym. Dlatego podczas pracy często podejmuje decyzje o zmianie kolorów, kadru, uproszczeniu formy – właśnie po to by powstał obraz a nie wierne powiększenie fotografii.
Realizm z całą pewnością nie jest dla mnie „receptą” na każdy obraz. Myślę, że ten sposób malowania odpowiada mi obecnie – nastawiam się jednak na rozwój, który może mnie zaprowadzić w zupełnie inne rejony malarstwa.

Co do warsztatu ciągle nie jestem zadowolona z swoich umiejętności, uważam że jeszcze sporo nauki przede mną, jestem dopiero na trzecim roku studiów. Dlatego nie odpowiem ile zajęło mi opanowanie warsztatu, bo według mnie ciągle jest on przeze mnie nie opanowany. Czas pracy nad obrazem zależy od wielu czynników: mojego nastroju, kogo maluje, jaka jest historia przedstawianej osoby. Zwykle pracuje od tygodnia do miesiąca. Czasem od pierwszej chwili obraz poddaje się mojej inwencji, czasem praca jest walką. Staram się nie odpuszczać – wytrwale maluje nawet wtedy gdy mimo pracy efekt nie jest zadowalający. Jest to dla mnie próba charakteru i determinacji – jednocześnie zawsze pasja.

Od zawsze chciałaś być artystką, czy dawniej pojawiały się inne plany na przyszłość?

 

J.W: W dzieciństwie zorientowałam się, że jestem uzdolniona plastycznie jednak zabrakło mi odwagi i wiary w siebie by rozwijać talent. Ciągle jednak miałam poczucie niespełnienia, bycia „obok” właściwej ścieżki. Przez prawie 10 lat nie malowałam i w ogóle nie miałam nic wspólnego z żadna dziedzina plastyki. W tym czasie zajmowałam się różnymi rzeczami, skończyłam kulturoznawstwo, na kilka miesięcy wyjechałam za granice. Przede wszystkim jednak byłam przekonana, że moje życie prowadzi do nikąd.

W wieku 24 lat zdecydowałam się na podjecie terapii dla osób uzależnionych. Zalecano by równolegle do terapii zająć się czymś konstruktywnym, co mogło by się stać „zdrowym zastępnikiem” dla używek.  Postanowiłam wrócić do rysunku i malarstwa. Od tego momentu wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Kolejne zdarzenia w moim życiu a także życzliwość ze strony rodziny i otoczenia, pokazywały mi ,że obrana droga jest słuszna i zgodna z moim przeznaczeniem. To taki mój prywatny determinizm -  układ z Bogiem, w którym ja oddaje uzależnienie a on daje mi sztukę.

Dlaczego właśnie malarstwo? Czy ma w sobie coś takiego, co działa na Ciebie w sposób szczególny?

 

J.W:Nigdy nie wahałam się co do tego, w jaki sposób chciałabym realizować się w sztuce. Nawet w okresie artystycznej bezczynności wiedziałam, że to malarstwo jest mi najbliższe. To jest po prostu coś co czuję wewnętrznie, w ten sposób postrzegam świat. Najbanalniej ujmując sprawę: dla mnie otoczenie składa się z plam, barw, laserunków, łagodnych , miękkich linii. Wszystko jest mirażem. Malarstwo jest odwzorowaniem tego jak widzę otoczenie.

Kiedy maluje czuje temu całkowite oddanie . Jest to dla mnie tak pochłaniające zajęcie, że często z bólem przerywam by zająć się obowiązkami. Malowanie fascynuje mnie nie tylko od strony kreacji i tworzenia – samo obcowanie z farbą jako materią jest dla mnie interesujące - co dzień odkrywam jej nowe możliwości.

Malarstwo traktuje tez jako swego rodzaju alchemie – mieszanie składników w celu uzyskanie odpowiedniego efektu. Wszystko jest tu sztuczką, złudzeniem optycznym, czasem oszustwem, grą, podróżą. Bawi mnie to. Dużo eksperymentuje i poszukuje rożnych rozwiązań zarówno formalnych jak i technologicznych.

Jakie plany na artystyczną przyszłość?

 

J.W: Chcę wszystkiego.

 

Rozmawiała: Agnieszka Gonczar

 

Galeria prac artystki --->