Ludzie od zawsze pragnęli odkrywać coraz to nowe wspaniałości tego świata i rozwiązywać zagadki, które stawały im na drogach. Tajemnica i niewiadoma była dla nas zawsze czymś strasznym, niechcianym i czymś, co wzbudzało w nas strach wręcz. Wszak zawsze jest nam lepiej, gdy nasza przyszłość lub to, z czym mamy do czynienia jest nam znane. Nawet jeżeli wiemy, że coś może nam zagrozić, sprawić nam przykrość lub nas zranić, to i tak traktujemy to z mniejszą odrazą, niż rzecz nienazwaną, niepewną, po której nie wiemy czego się spodziewać. Bo niewiadoma wydaje się nam znacznie gorsza od najgorszej prawdy czy najczarniejszej przyszłości. Ale nie zawsze tak jest, bowiem i w tajemnicy tkwi wiele dobrego dla nas. Tajemnica pobudza myślenie i wyobraźnię, pozwala mieć nadzieję na lepsze jutro i staje się dla nas motywem do działania. Z drugiej strony wszystkie tajemnice kiedyś się skończą i nawet przyszłość ludzkości i każdej jednostki z osobna nie będzie dla nikogo niespodzianką, bo w końcu medycyna i technika połączą swoje siły tak dobrze, że będzie można bez przeszkód przewidywać choroby. Ale skupmy się na czasach teraźniejszych, w których tajemniczości nie brakuje nikomu.
I warto by teraz właśnie spróbować odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule – czy odkrycie zagadki, zerwanie osłony tajemnicy i odsłanianie nagości prawdy są rzeczywiście najważniejsze dla całej ludzkości? Oczywiście, że nie. Bowiem w całym tym zamieszaniu, jakie wywołują tajemnice najbardziej pociąga ludzi pragnienie poszukiwania, dążenie do celu i walka z przeciwnościami losu. Samo osiągnięcie celu jest mało satysfakcjonujące, a radość nim spowodowana odpowiednia jest tylko dla naukowców, którzy chcą zmieniać świat i dawać mu coraz to lepsze udogodnienia. Dla reszty ludzi tajemnica jest jednocześnie impulsem do jej rozwikłania, jaki i napędem samym w sobie. Chcemy czegoś o czymś się dowiedzieć, chcemy odkryć niezbadane, ale jednocześnie pragniemy nie kończyć naszej wędrówki. Bo niby, co może stać się później? Czym możemy się po odkryciu jakiejś tajemnicy zająć? Dla wielu z nas poszukiwanie sensu czegokolwiek, dążenie za odpowiedziami jest samo w sobie najbardziej wartościowe i w zupełności wystarczające. Bo nigdzie nie jest napisane, że proces poszukiwań nie może być również odpowiedzią i rozwiązaniem wielu kwestii. Wszak nie jeden raz zdarzało się, że podczas eksperymentów naukowych mających na celu dokonanie wielkiego odkrycia i rozwiązanie odwiecznej zagadki, naukowcy dokonywali odkryć pobocznych, które rewolucjonizowały życie ludzkie, mimo iż były jedynie przykładami wypadków przy pracy, zbędnymi produktami dążenia go głównego celu.
Taka sama sytuacja pojawia się w sztuce i w przypadku każdej próby jej zinterpretowania. Nie ma sensu zastanawiać się, co autor miał na myśli, bo nie o to chodzi w tym wszystkim, by odgadywać zamierzenia twórców w dosłowny sposób. Takie podejście dobre jest dla uczniów szkół licealnych, którzy zamiast samodzielnie podejść do zrozumienia jakiegoś dzieła, wolą posiłkować się czy wyręczać wręcz brykami. W sztuce od zawsze chodziło o odnajdowanie sensu, ale sensu, który każdy pojmuje inaczej. Wartością dzieł malarskich, muzycznych czy filmowych jest poszukiwanie znaczeń i wartości bez docierania do stacji końcowej, bez zamykania możliwości i swobody interpretacji. Nie bez powodu kilka osób analizujących to samo dzieło dojść może do różnych wniosków, a każdy z nich może być dla wszystkich zaskoczeniem i sygnałem świadczącym o tym, że można dojść do czegoś zupełnie innego, jeżeli tylko lekko zmieni się tok rozumowania i cel podróży poznawczej. Sztuka jest sama w sobie piękna dzięki jej wieloznaczności i otwartości na wszystkich ludzi. Doprawdy, nie ma znaczenia czy jesteśmy mniej lub bardziej wykształceni, czy jesteśmy starsi lub młodsi, czy lubimy szpinak czy wolimy kalafiora – jedno dzieło sztuki przemówić może do nas tak samo, ale i odmiennie zarazem. Możemy dostrzec w nim, to co dostrzega ktoś nam zupełnie obcy kulturowo, jak i zobaczyć coś zupełnie innego, niż osoba, o której myśleliśmy, że jest nam bliska właśnie z racji podobnego charakteru czy upodobań.
Liczy się zawsze to, że możemy dążyć do jakiegoś celu w sztuce i odbieraniu poszczególnych dzieł. Ważna jest droga i dystans, jaki się pokonuje, a osiągnięcie zamierzonego efektu nie powinno być priorytetem, a jedynie znakiem orientacyjnym, który coś nam podpowiada, coś wskazuje, ale później i tak można go zignorować, bo w końcu sami wejdziemy na odpowiednią ścieżkę i pójdziemy tam, gdzie będziemy chcieli. Odkrywanie jest przyjemne, ale nie o ściąganie tajemnicy z czegoś chodzi, a o samo podjęcie starań. Jakaś zagadka pociąga nas nie dlatego, że interesuje nas jej rozwiązanie, ale dlatego, że stanowi dla nas wyzwanie, podczas którego możemy sprawdzić siebie i odkryć zupełnie nową część własnej osobowości. Tak działa sztuka i interpretowanie jej dzieł, tak działa zatapianie się w dziele sztuki bez odzierania go z tajemnicy.