Czym kierować się w życiu? Rozumem, by móc racjonalnie oceniać każdą sytuację, podejmować decyzje najlepsze pod względem korzyści i cieszyć się z uzyskiwanych zysków? Czy może sercem, by być w stanie pomagać innym, doceniać piękno świata, które nas otacza, wzruszać się w chwilach, gdy jest to wskazane(bo ludzkie) i mieć czyste sumienie po podjęciu pewnych decyzji, które są zgodne z naszymi poglądami? Można powiedzieć, że jest to odwieczny dylemat ludzi i doskonała okazja do wprowadzania podziałów. Mamy wszak romantyków i racjonalistów, którzy różnią się od siebie znacznie, bo inne kryteria pojawiają się w ich życiach. Można do jakieś sprawy podejść rozumowo, rozłożyć ją na czynniki pierwsze i wyciągnąć z niej wnioski i nauki na przyszłość, a można też tę sprawę zbadać za pomocą uczuć, serca, zwrócić uwagę na to, jak ta sprawa oddziałuje na nasze uczucia i na naszą duszę. I można wedle tego podziału żyć w odpowiedni dla nas sposób aż do końca naszych dni. Wszak romantycy z reguły są wrażliwi i uczuciowi przez całe swoje życie, a racjonalizmu człowiek nie pozbywa się z wiekiem, tylko trwa przy nim do ostatnich swoich chwil. A jak to wygląda w przypadku sztuki i jej odbioru? Czy racjonalizm jest w stanie pozwolić nam na docenianie piękna i dzieł sztuki, które powstały w wyniku działania emocji, czy jednak jest to możliwe jedynie dzięki posługiwaniu się własnym sercem?
Prawdą jest, że ciężko jest wyobrazić sobie odbieranie sztuki jedynie rozumem i nie posługiwanie się w tym przypadku sercem. Wszak sztuka jest wytworem niczego innego, jak serca i uczuć, które kołaczą się w środku artysty. Oczywiście rozum również uczestniczy w powstawaniu sztuki, ale najpierw musi pojawić się uczucie, które cały proces twórczy napędzi i będzie go utrzymywało aż do jego zakończenia. Dlatego bez serca ciężko jest podchodzić do sztuki, ciężko jest wyzbyć się uczuć i rozumowo analizować dane dzieła, które pojawiają się nam przed oczami lub które dochodzą do naszych uszu. Jak niby moglibyśmy się wzruszać, kiedy słuchamy pięknej muzyki, oglądamy wspaniały film czy czytamy interesującą książkę, która idealnie opisuje stanu umysłu i duszy pewnych bohaterów? Bez serca nie da się tego robić. Ale i rozum w odbiorze sztuki odgrywa znaczącą rolę, bo bez myślenia nie da się zajrzeć w głąb danego dzieła, domyślić się ukrytych znaczeń i przesłania, jakie artysta do nas wysyła.
Zresztą używanie rozumu wobec sztuki jest powszechnie praktykowane wśród młodych ludzi. W końcu w szkołach na lekcjach języka polskiego niemal każdego dnia rozpruwa się na czynniki pierwsze różnego rodzaju książki i wiersze. Nauczyciele wymagają od uczniów kojarzenia faktów, zestawiania wydarzeń historycznych z tym, co artyści opisywali w swoich dziełach. Brak w takim nauczaniu emocji i używania serca, ale okazuje się, że nikomu to nie przeszkadza. A przynajmniej nie nauczycielom, bo uczniowie tak czy siak zniechęcają się mocno do czytania lektur i obcowania z nimi. W tym przypadku używanie rozumu w nadmiarze wobec dzieł sztuki nie jest dobre dla młodych osób.
Sztukę odbierać powinno się i sercem i rozumem, bo tylko to połączenie daje najlepsze efekty. Oczywiście w jednym przypadku rozum przyda się nam najbardziej, a w innym najchętniej korzystać będziemy z serca, ale w wielu sytuacjach i jedno i drugie jest nam niezbędne. Wszak sztuka to nie tylko przeżywanie czegoś w sposób emocjonalny, ale i rozwój umysłu, który potrzebuje treningu, a ten jest nam dostarczany właśnie przez sztukę. Dlatego nie ma sensu popadać w skrajności i być przesadnym romantykiem, albo skrajnym racjonalistą. Życie to sztuka kompromisów, które dotyczą również naszego postrzegania świata i tego, jak będziemy go odbierać. Możemy polegać tylko na swoim umyśle, rozumie, ale szczęścia dzięki temu nie znajdziemy. Możemy też kierować się tylko sercem, ale i to będzie sprawiało nam kłopoty w życiu. Musimy traktować nasz rozum i nasze serce, jako nierozerwalną parę, która nie może bez siebie żyć, a która tylko w tym zespole będzie mogła odnosić sukcesy.