Tytuł tego wpisu zahacza wyraźnie o sferę filozoficznych dysput na temat rzeczywistości, w której żyjemy i tego, jak świat oddziałuje na nas, a jak my oddziałujemy na świat. Jednak filozofii będzie dziś mało, bo głównym celem tych słów jest zwrócenie uwagi na to, jak świat przedstawiany jest w sztuce, jak natura staje się inspiracją do zadawania trudnych pytań i stwierdzania faktów, które nie do końca muszą być oczywiste. Nie zawsze zdajemy sobie bowiem sprawę z tego, jak widzą świat artyści i co przyciąga ich do danego tematu ich dzieł. Wielu z nas spogląda na otaczającą nas rzeczywistość, jak na zwykłe miejsce, w którym żyjemy, poruszamy się, w którym jesteśmy panami, stwórcami i istotami mogącymi dowolnie zmieniać świat. I z jednej strony jest to słuszne podejście, bo to my decydujemy o tym, gdzie znajdujemy się w danym momencie, to my mamy wpływ na to czy jakieś drzewo wyrośnie w jakimś miejscu i czy inne drzewo zostanie przez nas ścięte. Jednak nie można odrzucać myśli, w której to my jesteśmy gośćmi na tym świecie, to my stoimy w miejscu, jak te drzewa, a cała reszta tańczy wkoło nas i porusza się wolniej lub szybciej tworząc źle odbierane przez nas impulsy.
W tym przypadku ogromną moc mają słowa, które opisują rzeczywistość. Nie obrazy, nie dźwięki, ale właśnie słowa, litery zebrane do kupy, ustawione i przeobrażone w ciąg znaków, które sugerują nam coś, podpowiadają, opisują rzeczywistość i sprawiają, że w ten opisy zaczynamy wierzyć. Obraz można nagiąć o własnej woli, można go zinterpretować dowolnie, a nawet w sposób, który dalece odbiega od zamysłu artysty. Dźwięki można przyjąć do siebie i powiedzieć na ich temat cokolwiek, a i tak będzie to miało sens, nawet jeżeli opis będzie jakkolwiek szalony czy pozornie pozbawiony sensu. Ale w przypadku słów sprawa wygląda całkowicie odmiennie. Oczywiście można za ich pomocą przekazywać wiele znaczeń w jednej formie, można je wypisywać, a przy tym nie pisać nic, mogą być pięknie dobrane, poruszające, a przy tym traktujące o brzydocie. Ale najczęściej to właśnie słowa wpływają na naszą wyobraźnie, poruszają ją i dają nam powody do myślenia, zastanawiania się nad jakimś problemem. Słowa mają ogromną moc, czego przykładem jest tytuł tego wpisu, który porusza wyobraźnię i sprawia, że ludzie mimowolnie zaczynają zastanawiać się nad ich sensem i dochodzić do zaskakujących wniosków.
Powodem powstania tego wpisu jest dzieło autorstwa Jolanty Kitowskiej, które nosi tytuł 'Taniec Drzew 7”. Na płóciennym obrazie wykonanym techniką olejną artysta przedstawia odbiorcom pejzaż, drzewa znajdujące się na pierwszym i na trzecim planie. Niby nie jest to nic zaskakującego, dzieło jak wiele jemu podobnych, ale jego tytuł porusza wyobraźnię, zmusza nas do zastanowienia się nad światem i siłami, które nim rządzą. Tańczące drzewa wydają się nam czymś abstrakcyjnym, nierzeczywistym, bowiem wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że drzewa są statyczne, a ich poruszanie się jest niewidoczne gołym okiem, chyba że przy wietrznej pogodzie. A jednak wyobraźnia nakazuje zastanowienie się nad tym czy aby na pewno nasze postrzeganie świata jest słuszne. A co jeśli to my stoimy w miejscu, z drzewa się poruszają z ogromną prędkością?
Do tego zastanowić się można nad tańcem tych roślin jeszcze w inny sposób. Wszak drzewa jakby nie było poruszają się podczas rozrostu. Rosną każdego dnia, ich objętość jest coraz większa i z każdym dniem są coraz wyższe. Tylko, że my tego nie widzimy. Ale czy to sprawia, że drzewa są nieruchome? Nie. Jeżeli jednak chcemy wszystko uprościć sobie do bólu to równie dobrze możemy stwierdzić, że drzewa, które rosną blisko siebie, które na siebie nachodzą są jakoby ludźmi, żywymi istotami w ruchu, w tańcu, którym ktoś ciągle robi zdjęcie i podtyka je nam przed oczy, żebyśmy uwierzyli, że to my się ruszamy, a cały świat dookoła nas stoi w miejscu. Takie myśli, takie rozważania i spostrzeżenia wynikają z dwóch ledwie słów, a można na ten temat mówić i pisać jeszcze długo. Fascynujące. Tak jak obraz „Taniec Drzew 7”.